Dużo jeżdżę samochodem. Zazwyczaj są to długie trasy, więc mam okazję obserwować różnych kierowców i ich zachowania w konkretnych sytuacjach. Często przeraża mnie ich brawura. Przecież jazda 200 km/h wąską, krętą szosą to już nawet nie jest nieostrożność, to już czysta głupota. Sam lubię szybką jazdę, ale tylko w przeznaczonym do tego miejscu. A w naszym kraju nawet część autostrad nie nadaje się do rozwijania większych szybkości. Ale są tacy, którym stan dróg nie przeszkadza. Tak jest tylko do czasu. Niejednokrotnie widziałem tego skutki. Czasami bardzo dotkliwe. Ostatnio chyba byłem pierwszy, który nadjechał po takim wypadku. Oczywiście się zatrzymałem i pobiegłem udzielać pomocy. Od razu też zadzwoniłem po policję i pogotowie, bo wypadek wyglądał bardzo groźnie. Na szczęście kierowca żył i był przytomny. Udało się nam otworzyć drzwi. Wyszedł o własnych siłach. Z widocznych obrażeń miał tylko rozcięty łuk brwiowy. Skorzystałem więc z apteczki pierwszej pomocy i zdezynfekowałem mu tą ranę. Założyłem prowizoryczny opatrunek. Nie jestem lekarzem, ale na chwilę mógł wystarczyć. Na szczęście karetka przyjechała szybko i oddałem poszkodowanego w ich fachowe ręce. Gdy już trochę uspokoiłem emocje, to zacząłem myśleć o tym kto wymyślił apteczki samochodowe. Przecież gdybym takiej nie posiadał, to nie wiem co mógłbym zrobić. Bandaż zrobiłbym chyba z własnej koszuli. Nigdy wcześniej nie musiałem korzystać z takiej apteczki. Była po prostu obowiązkowym wyposażeniem samochodu. Teraz trochę inaczej o tym myślę.
Czytaj: Apteczki